Data publikacji w serwisie:

Chemia miłości, czyli molekularne erupcje neuroprzekaźników i hormonów

Kacrol Kacprzak

14 lutego, z okazji Walentynek, zapraszamy do komentarza prof. Karola Kacprzaka na temat chemii miłości.

Chociaż miłość istnieje od początku istnienia cywilizacji ludzkiej i jest przede wszystkim domeną indywidualnego doświadczenia człowieka, jej bardziej naukowy opis do całkiem niedawna ograniczał się do nauk społecznych, psychologii, filozofii czy refleksji religijnej. Szczęśliwie dla człowieka aktualna nauka o miłości to porządna i obszerna wiedza medyczna i biochemiczna, w znacznym stopniu empiryczna i poddana rygorom metodologicznym. Zatem jeżeli czujesz, że zamiast pisania miłosnych wierszy lub zawodzenia smutnych piosenek pod oknem, aby zwrócić na siebie uwagę ukochanej czy ukochanego, potrzeba Tobie wiedzy o miłości, to ten krótki artykuł jest dla Ciebie.

Już w czasach antycznej kultury greckiej wyróżniono kilka rodzajów miłości, takich jak miłość filia (przyjacielska), eros (namiętna) i sexus (erotyczna) oraz najdoskonalszą agape (ofiarna). W sumie starożytni Grecy naliczyli ich aż osiem rodzajów. Dziś w zachodniej cywilizacji miłości te zostały straszliwie zredukowane, głównie przez popkulturowy walec, właściwie do miłości romantycznej i erotycznej, chociaż większość z nas przeżywa (nieświadomie?) większość jej rodzajów.

Warto je tutaj przypomnieć. Filia określa rodzaj wolnej od zmysłowości miłości przyjacielskiej. Filia to miłość, w której panuje pokój, harmonia i ciepło. To miłość rodzeństwa lub przyjaciół, którym jest ze sobą dobrze i bezpiecznie, którzy zgadzają się ze sobą i lubią spędzać razem czas. To także miłość w relacji partnerskiej, która po ustąpieniu romantycznych ochów i achów (trwających zwykle 2-4 lata) przekształcić może się we wspaniałą miłość przyjacielską (choć ta może być instrumentowana intymnością i seksem). Miłość przyjacielska może trwać do końca życia a molekularnie napędzana jest hormonami tylnego płata przysadki mózgowej, czyli oksytocyną i wazopresyną, które między innymi odpowiadają za chęć bliskości i czułości oraz zachowania socjalne. Oksytocyna wzmacnia także doznania seksualne a jej wysoka ilość odpowiada za jakość orgazmu. To dlatego tak ważna jest gra wstępna, intymność i czułość, bo jej biosynteza indukowana jest dotykiem czy pocałunkiem. Co więcej oksytocyna to także cząsteczka zaangażowana w miłość macierzyńską (karmienie piersią powoduje duży jej wzrost). Oksytocyna stymuluje zachowania opiekuńcze oraz wpływa także na akcję porodową. Wiele pomysłowych badań w świecie zwierząt i u ludzi prowadzi do konkluzji, ze oksytocyna i wazopresyna jest prawdopodobnie generalną strategią organizmów obniżenia reakcji stresowej. Czyż w problemie nie czujemy się lepiej przytuleni czy pogłaskani? W miłości filia (przyjacielskiej) działają także nasze endogenne opiaty np. β-endorfina, która jest 30-krotnie silniejsza przeciwbólowo od morfiny. Związki te działają uspokajająco i przeciwbólowo oraz potęgują radość i przyjemność, którą daje oksytocyna i wazopresyna, prowadząc do pogłębienia więzi między partnerami.

Eros to miłość namiętna, ale platoniczna więc pozbawiona wydźwięku seksualnego. Jest ona silna, twórcza, kreatywna lub romantyczna a dominującą w niej rolę odgrywa zachwyt, sentyment, tęsknota, oczarowanie oraz pragnienie coraz większej pełni. W miłości namiętnej jesteśmy pociągnięci i zafascynowani czyjąś odwagą, mądrością, szlachetnością czy pięknem. Nie wolno tej miłości sprowadzać tylko do sfery ciała czy zmysłowości, co zresztą potwierdzają badania obrazowe mózgów romantycznie zakochanych. W odpowiedzi na widok ukochanego, aktywowany jest głównie układ nagrody natomiast ośrodki seksualne pozostają niemal nieaktywne. Wreszcie miłość ofiarna agape – najgłębszy rodzaj miłości bezinteresownej, ofiarnej i bezwarunkowej. Tu plasuje się przede wszystkim miłość macierzyńska, poświęcenie się dla innych czy w imię wyznawanych idei czy wartości. O seksie (sexus) będzie nieco później, ale myślę, że tu nie potrzeba akademickiej definicji.

Przechodząc do miłości między kobietą a mężczyzną, która jest z punktu widzenia biologii jedyną drogą do trwania gatunku homo sapiens należy zauważyć, że fakt, że u naczelnych wychowanie względnie nielicznego (w porównaniu z innymi gatunkami) potomstwa jest bardzo angażujące i długotrwałe, powstały bardzo wyraźne mechanizmy motywacyjne oraz nagradzające, które sprawiają, że zarówno dobór i utrzymanie partnera jak i trud wychowania dzieci nie jest obciążeniem przekraczającym możliwości ludzi.

Przyjrzyjmy się zatem czterem podstawowym etapom miłości ludzkiej. Są to rozpoznanie, miłość romantyczna oraz miłość przyjacielska, które dopełnia erotyka i seks. Okazuje się, że każda z tych składowych posiada własną lokalizację w mózgu (i znamy je już oraz badamy) i ciele oraz indywidualną orkiestrację molekularną (czyli dedykowane związki chemiczne od drobnocząsteczkowych takich jak tlenek azotu (II) NO do znacznie większych takich jak wspomniana β-endorfina o masie 3465 u), które prowadzą do zauważalnych zmian w naszej świadomości, emocjach oraz fizjologii. Zarówno identyfikacja neuroprzekaźników, hormonów oraz innych cząsteczek zaangażowanych w procesy miłosne jak i ustalenie ich lokalizacji w mózgu to efekty prac nieco ponad dwóch ostatnich dekad oraz spektakularnego rozwoju metod nieinwazyjnego neuroobrazowania (funkcjonalny rezonans magnetyczny i pozytronowa tomografia emisyjna) oraz biologii molekularnej, chemii medycznej i analitycznej.

Rozpoznanie i zakochanie to zwykle pierwszy z etapów miłości, ten najbardziej namiętny i najprzyjemniejszy (jeżeli spełniony), znany jako „syndrom amorosum”. Niemniej jednak, uważać go za samą miłość to błąd. To tylko ekscytujący wstęp. W kulturze azjatyckiej uznaje się „syndrom amorosum” za chorobę psychiczną raczej niż za pożądaną normę partnerstwa. Społeczeństwo tamto przywiązuje większą wagę do miłości przyjacielskiej (partnerskiej), stąd ciągle aktywne w tamtym kręgu kulturowym swatki, bo dobrać dwojga do przyjaźni się da. Z kolei cywilizacja zachodnia uprościła miłość w zasadzie do miłości romantycznej.

Jednak zanim się zakochamy musimy się rozpoznać. Rozpoznanie u owadów lub zwierząt często w zasadniczy sposób zależy od lotnych cząsteczek odbieranych przez przedstawicieli tego samego gatunku, czyli feromonów. Kwestia istnienia i znaczenia komunikacji feromonalnej u ludzi jest jedną z najbardziej dyskutowanych kwestii. Wiele badań wskazuje na pewne preferencje zapachowe pań i panów dotyczących naszych wydzielin - pochwowej oraz potu. Okazuje się, że oddziałują one na nastrój i funkcje poznawcze, wywoływanie reakcji behawioralnych, ocenę atrakcyjności, modulowanie poziomów związków endokrynnych czy sygnalizowanie informacji społecznych. W szczególności dwa ludzkie steroidy – androsta-4,16-dien-3-on, obecny m. in. w męskim nasieniu, włosach pod pachami i na powierzchni skóry oraz estra-1,3,5(10),16-tetraen-3-ol, zidentyfikowany w moczu kobiet uważane są za najbardziej prawdopodobne ludzkie feromony płciowe. Poza wyżej wymienionymi wykazano, że przekazują one także informacje seksualne oraz aktywują podwzgórze w sposób zależny od płci i orientacji seksualnej odbiorcy. Jak widać, poza znaczeniem dla doboru partnerów wiele wskazuje, że mogą one pełnić szerszą rolę w społecznej komunikacji ludzkiej. Jednak wyraźnie zaznaczyć należy, że feromony to nie jest jedyna determinanta naszych decyzji. Jesteśmy również uwarunkowani wzrokowo, kulturowo i społecznie, mamy swoje zmienne w epokach ideały piękna kobiecego czy męskiego, ważny jest też status materialny lub społeczny partnera.

Jak już się znajdziemy i zachwycimy sobą wkraczamy w etap miłości romantycznej. A w niej głównym ośrodkiem aktywności jest układ nagrody w mózgu. Tak, to ta sama struktura, która motywuje nas do wszelkiego działania i która odpowiada także za uzależnienia. Co więcej, układ nagrody w znacznym stopniu upośledza działanie kory przedczołowej odpowiedzialnej za racjonalne działania lub oceny. To dlatego miłość romantyczna często „ogłupia” ponieważ zauroczenie partnerem wręcz wymusza robienie rzeczy, których normalnie nie zrobilibyśmy. Neuroprzekaźniki tej fazy miłości to przede wszystkim dopamina, 2-fenyletyloamina (która jest też obecna w niewielkich ilościach czekoladzie, ale niestety nie wchłania się z układu pokarmowego więc czekolada nie partycypuje w chemii miłości) i noradrenalina.

Miłość romantyczna jak narkotyk? Tak, wiemy to z badań obrazowych: pobudzenie układu nagrody wywołane przez psychostymulanty np. kokainę czy amfetaminę podobne jest do tego, występującego u zakochanych romantycznie. Stan zakochania jest więc trochę jak uzależnienie, zakochani czują się jak na głodzie, ciągle tęsknią za ukochaną osobą, ciągle mają niedosyt i potrzebują coraz silniejszych bodźców. Co więcej, osoby z naturalnie większą ilością dopaminy są odważniejsze oraz skłonne do bardziej ryzykownych działań oraz bardziej podatne na uzależnienia takie jak hazard, seksoholizm czy namiętne zakochiwanie (czyli emofilię). Niestety, chociaż za dużo dopaminy może być problemem, jednak zbyt mała jej dawka to także źle. Jej niedobór powoduje wiele behawioralnych i psychicznych dysfunkcji takich jak anhedonia (brak odczuwania przyjemności) czy brak motywacji oraz trudności w zakochaniu się i utrzymywaniu dobrych relacji społecznych.

A motyle w brzuchu? Przyspieszone bicie serca - atrybut i symbol miłości romantycznej? Czy czerwienienie się na widok ukochanego? Takie reakcje związane są ze zwiększonym wydzielaniem noradrenaliny. Ten hormon stresu (walcz lub uciekaj) sprawia, że zakochani są pobudzeni, potrzebują mniej snu i rzadziej czują głód, ponieważ noradrenalina zmniejsza dopływ krwi do układu pokarmowego, za to wzmacnia ukrwienie w innych narządach.To również ten neuroprzekaźnik odpowiada za podniecenie, za to, że nawet niewinne muśnięcie, subtelny dotyk, widok osoby czy pocałunek powoduje drżenie i wprowadza w podniecenie seksualne.

Wzrost poziomu neuroprzekaźników w mózgu skutkuje także zwiększeniem produkcji testosteronu i estrogenów co skutkuje pojawieniem się pociągu seksualnego między dwojgiem ludzi. Seks w tej fazie zakochania ma charakter więziotwórczy i prowadzi do erupcji licznych neuroprzekaźników, hormonów i innych związków zarówno w mózgu i narządach. W seksuologii wskazuje się, że aktywność seksualna obejmuje cztery fazy. Są to libido, czyli pożądanie, ekscytacja, czyli podniecenie, kopulacja oraz odprężenie. Libido, czyli naturalna ochota na seks bez wyraźnego zewnętrznego sygnału erotycznego jest wywoływana i utrzymywana przez hormony płciowe, czyli testosteron i estradiol.Tu warto zaznaczyć, że spadek poziomu testosteronu u samców, następujący z wiekiem, nie tylko obniża bardzo silnie aktywność seksualną, ale upośledza także funkcji poznawcze stąd starsi mężczyźni o obniżonym poziomie testosterony często „dziadzieją”. Faza podniecenia rozpoczyna się z chwilą napotkania odpowiedniego partnera seksualnego. Wywołuje ona zsynchronizowaną interakcję wielu struktur, niezbędnych dla odpowiedzi seksualnej oraz neuroprzekaźników głównie dopaminy i noradrenaliny. Ich stężenie rośnie do orgazmu po czym spada a pojawia się serotonina oraz duża ilość endrofiny i oksytocyny. Po udanym stosunku (odprężenie) ich poziom we krwi jest nawet dwukrotnie wyższy niż w normalnych warunkach. Znana nam oksytocyna odpowiada za uczucie przyjemności, harmonii i spokoju oraz zanik aktywności jąder migdałowatych i kory śródwęchowej – obszarów związanych ze strachem czy stresem. Wzmacnia ona również zachowania opiekuńcze, zwiększa zaufanie do partnera oraz promuje sen wolnofalowy, więc współodpowiada za uspokojenie i odprężenie po stosunku. W fazie odprężenia, która występuje u gatunków tworzących stałe pary i odpowiada za tworzenie więzi partnerskiej, pojawia się też wazopresyna, która silnie potęguje i konsoliduje pamięć przeżytych chwil i pozwala połączyć przyjemność z osobą partnera. Ewolucyjnie oksytocyna i wazopresyna u gatunków monogamicznych mogą powodować stworzenie pary, w przyszłości wspólnie opiekującej się potomstwem.

Jak wejść w lub nieco przedłużyć stan zakochania?

Wiemy z badań, że sukces pierwszej randki (czyli kontynuacja znajomości) bardzo zależy od wielokierunkowego pobudzenia ośrodka nagrody. Należy więc na randkę wybrać coś ekscytującego – przygodę czy aktywność fizyczną (bądź coś co kręci partnera). Mózg nie odróżni, czy ekscytację wywołał wyłącznie partner lub partnerka, czy wspólny skok na banji czy wspinaczka. To powoduje, że w takich okolicznościach partner zyskuje, a uczucie zakochania się wzmaga. U osób pijących alkohol podobnie mogą zadziałać asocjacje alkoholowe – dobry alkohol do spotkania z partnerem może wywołać wystrzał dopaminy i spotęgować korzystne wrażenia (byle nie za wiele, bo potem funkcje poznawcze są upośledzone). Na pewno w podtrzymaniu intensywnych emocji romantycznych nie pomaga kanapa i Netflix. Poczucia bezpieczeństwa nie wiążemy z zakochaniem, to dopiero ważny atrybut miłości przyjacielskiej.

Z czasem, gdy mija efekt nowości i zaskakiwania się w relacji, reakcje układu nagrody ulegają osłabieniu, potrzeba silnych (albo całkiem nowych) bodźców oraz coraz więcej dopaminy, żeby wywołać się powiedzmy porównywalne stany emocjonalne. W związku z tym intensywne romantyczne zakochanie trwa zwykle około dwa lata, może nieco dłużej w przypadku związku na odległość i nie da się go utrzymać dłużej. To niestety dobrze koreluje z pierwszą falą rozstań czy rozwodów obserwowanych u par z trzy-czteroletnim stażem. Wiedza ta jest kluczowa, żeby łagodnie przejść razem do kolejnego etapu miłości – tego już na długo. Jeśli ktoś przez całe życie szuka tylko ekscytacji związanych z miłością romantyczną, raczej nie daje sobie szansy na trwałe szczęście.

Nie oznacza to, że w miłości przyjacielskiej rezygnujemy z namiętności i romantyzmu. Przeciwnie, dla dobra relacji należy pozwalać sobie na różne romantyczne randki, niespodzianki, różnego rodzaju wspólne emocjonujące doświadczenia. Nieoceniona jest właśnie rola niespodzianki, zaskakiwania partnera – to powoduje wyrzut dopaminy zarówno u osoby przygotowującej niespodziankę, jak i u tej, która jest odbiorcą. Znów poczujemy ten romantyczny haj! Bywa, że się człowiekowi ów „syndrom amorosum” trafi poza stałym związkiem – wówczas warto wiedzieć, że i on jest kwestią czasu i mądrze ocenić – czy nowe emocje są warte rezygnacji z dojrzałej miłości przyjacielskiej.

No i znaleźliśmy się w końcu w etapie miłości przyjacielskiej (partnerskiej) – nie posiada on limitu czasu i może trwać do końca życia. W tym okresie najważniejszymi neuroprzekaźnikami są opisane wyżej oksytocyna i wazopresyna oraz endorfiny i tutaj wspólna kanapa, dotyk i seriale są jak najbardziej na swoim miejscu. To tu najpełniej dwoje ludzie może wzajemnie dobroczynnie wpływać na swój dobrostan, szczęście, bezpieczeństwo oraz zdrowie. Tak, badania jednoznacznie pokazują, że bycie w satysfakcjonującej relacji ma ogromny wpływ na zdrowie fizyczne i psychiczne!

Oczywiste jest, że nie każda miłość przetrwa całe życie. Czasami związki się rozpadają. Niekiedy winny jest brak bliskości i związanych z nią neuroprzekaźników. Przyczyną zakończenia romantycznej relacji może też by fakt, że afekt rozwinął się tylko u jednej osoby, podczas gdy druga go nie odczuwa. Po latach bycia razem może się także okazać, że po fazie stabilizacji nadszedł okres nazywany fazą pustego związku, w której jedynym czynnikiem utrzymującym dwoje ludzi przy sobie jest przyzwyczajenie lub potomstwo. Aby tego uniknąć dbajmy o relację od zakochania do partnerstwa oraz wywołujmy sobie razem raz po raz erupcje neuroprzekaźników i hormonów w mózgu!

fot. Łukasz Woźny

Kontakt

Przemysław Stanula

4497