Data publikacji w serwisie:

Dr Michał Michałowski. To ojciec pokazał mi niebo

W przypadku dra hab. Michała Jerzego Michałowskiego tak do końca nie było, jak u Gałczyńskiego. Chociaż księżyc pokazała mu mama, to jednak niebo objaśnił mu ojciec. Laureat tegorocznej Nagrody Naukowej Miasta Poznania mówi, że długo nie mógł zdecydować czy wybrać fizykę czy astronomię. Postawił na tę drugą. I całe szczęście.  Rozmawia z nim Krzysztof Smura.

Kiedy zaczęła się Pana przygoda z astronomią? Co było inspiracją. A może kto?
Mój tata jest astronomem, więc z pewnością była to duża inspiracja. Jednak do liceum nie miałem jakichś szczególnych zainteresowań. Predyspozycje może i były, bo zawsze interesowałem się matematyką i fizyką. Dopiero w VIII LO nastąpił przełom. Kiedyś, jak zwykle pojechaliśmy na wieś do babci i ojciec pokazał mi i objaśnił mapę nocnego nieba. Chyba właśnie wówczas zaszła we mnie jakaś przemiana. Oliwy do ognia dolało zawiadomienie o olimpiadzie astronomicznej. Postanowiłem spróbować astronomii.

Lubi pan filmy science fiction?
Czasami oglądam, ale nie powiem żeby to było moja pasja. Dość powiedzieć, że Gwiezdne wojny zacząłem oglądać od środka serii.

Wybrał pan astronomię. Skończył studia w 2006 roku na Wydziale Fizyki UAM, ale jednocześnie obronił Pan pracę magisterską na uniwersytecie w Kopenhadze. To był pierwszy okres badawczy. Pamięta Pan swój pierwszy sukces naukowy?
W trakcie magisterki w Kopenhadze, na piątym roku od promotora otrzymałem jakieś dane. Bez określonego celu. Powiedział, zobacz czy to się zgadza z tym co powinno być itp. Zacząłem się im przyglądać. Okazało się, że nic się nie zgadza. Jedne źródła mówiły co innego niż kolejne. Konkluzje były sprzeczne, a galaktyki wyglądały zupełnie inaczej. Udało mi się jednak znaleźć model spójny z danymi. Byłem z tego bardzo dumny.

Cały wywiad dostępny na Uniwersyteckie.pl

fot. Adrian Wykrota