Data publikacji w serwisie:

Łąkotka prosto z drukarki? Już za chwilę

Wyobraźmy sobie, że mamy zdiagnozowany problem z łąkotką. Zwracamy się do specjalistów. Po konsultacji pobierają od nas około 50 ml tłuszczu. Namnażają komórki w laboratorium, a chwilę później drukują nowiutką autologiczną łąkotkę. Wymiana to już pikuś. Koszt całości? Około kilku tysięcy złotych. Kiedy? Za pięć lat. Najpierw testy przedkliniczne. Gdzie? W Centrum Zaawansowanych Technologii, UAM na poznańskim Morasku.

W dyspozycji poznańskiego ośrodka jest nowoczesna biodrukarka 3D. Oprócz CZT podobną posiadają tylko dwa ośrodki w kraju. Żal byłoby jej nie wykorzystać. I wie o tym dr Jakub Rybka, koordynator bloków biotechnologicznych w CZT, który otrzymał grant na stworzenie implantu łąkotki. By jednak ten ostatni spełniał swoje zadanie, potrzebne są szczegółowe testy, z jednej strony związane z potencjałem nanorurek węglowych, a z drugiej strony z biotuszem, który jest niezbędny do jego wytworzenia.

- Po studiach i doktoracie w Wiedniu przez pewien czas pracowałem w zakładzie Rektora Marciniaka. Mieliśmy tam grant Maestro profesora Michaela Giersiga, światowej klasy eksperta w dziedzinie nanotechnologii. Byłem głównym wykonawcą tego grantu. Profesor Marciniak, były rektor UAM, a dziś dyrektor CZT poprosił mnie o zajęcie stanowiska koordynatora bloków biotechnologicznych – mówi dr Jakub Rybka...

Cały artykuł dostępny na Uniwersyteckie.pl

tekst: Krzysztof Smura

fot. Adrian Wykrota