Data publikacji w serwisie:

Obrazkowa to nie ilustrowana

Kilkanaście lat temu w Polsce wydawcy książek dla dzieci i młodzieży zaczęli reklamować swoje publikacje, opatrując je angielskim terminem picturebook. O picturebookach mówiło się wtedy jako o takim rodzaju książek dla najmłodszych, jakiego wcześniej na polskim rynku nie było. O nich z Agatą Chwirot z Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej rozmawia Jagoda Haloszka.

W wielu krajach książka obrazkowa budzi zachwyt. Mam wrażenie, że u nas jest to nadal nieodkryte zjawisko.

O książce obrazkowej w Polsce rzeczywiście zaczęto mówić dość późno. Początkowo nazwa działała jako chwyt marketingowy, bo angielski termin brzmiał atrakcyjnie. Za granicą o książce obrazkowej mówi się już od lat 70. Dlaczego u nas tak późno? Po pierwsze w latach PRL-u byliśmy odcięci od wpływów zachodnich, a to właśnie tam rozwijała się książka obrazkowa. Później, w latach 90-tych, zachłysnęliśmy się kolorowymi komercyjnymi wydawnictwami i dopiero po roku 2000 pojawiła się szerzej potrzeba czegoś estetycznie i narracyjnie lepszego. I rzeczywiście od tej pory mamy rozkwit książki obrazkowej. Co prawda, gdy spojrzymy na książki wydawane w PRL-u, zauważymy, że publikacje opracowywane graficznie przez artystów ze słynnej polskiej szkoły ilustracji były znakomite estetycznie i całościowo przemyślane – stąd część badaczy jest skłonna mówić o niektórych z nich jako o picturebookach.

Jak rozróżnić książkę obrazkową i książkę ilustrowaną?

Granica między jedną a drugą bywa niekiedy bardzo cienka. Picturebook to książka, w której tekst i obraz są równie znaczące, co więcej – nawet sama jej materialność, to, w jaki sposób jest wydana, potrafi być znaczące. Jeżeli w książce ilustrowanej pominiemy ilustracje, nie stracimy sensu. Natomiast w książce obrazkowej będzie inaczej. I stąd, nawiązując do mojego projektu - bo w ramach grantu Preludium zajmuję się tłumaczeniem książek obrazkowych - obraz może wpływać na decyzje tłumacza. Zdarza się, że komunikat, który w oryginale jest przekazany osobno w tekście i osobno w obrazie, tłumacz - podświadomie - widząc, co dzieje się w obrazie, wplata to do tekstu, mimo że tak nie jest w oryginale. Relacja między słowem a obrazem w takiej sytuacji w przekładzie zostaje zaburzona.

Cały wywiad dostępny na Uniwersyteckie.pl

fot. Adrian Wykrota