- Cherubini od dawna leży w grobie, a teraz proszę kuć żelazo, póki gorące - usłyszała Paulina Książek od promotorki, kiedy zmieniała temat pracy licencjackiej pod wpływem spotkania ze znaną choreografką Sachą Waltz. Dziś laureatka Diamentowego Grantu tworzy nowatorską metodologię badania szaleństwa i złożonych postaci kobiecych w operach.
Muzyka towarzyszy Paulinie Książek od dzieciństwa. W jej rodzinie dużo się śpiewało i grało na instrumentach. Już w szkole muzycznej młoda klarnecistka wiedziała, że nie wyobraża sobie życia bez muzyki. - Zyskiwałam jednak przekonanie, że instrumentalistyka to nie jest to, co mnie interesuje najbardziej. W historii muzyki jest tyle rzeczy do odkrycia, że nie chciało mi się poświęcać czasu na ćwiczenie. Wolałam książki, słuchanie audycji, za co ganił mnie profesor od klarnetu - wspomina studentka.
Potem były przełomowe “Diabły z Loudun” Krzysztofa Pendereckiego i postać ojca Grandiera. - Z każdym kolejnym obejrzanym dziełem uzmysławiałam sobie, że synteza muzyki i tekstu jest idealnym połączeniem. – mówi. - Muzyka może dopełnić tekst, stanąć w kontrze, wchodzić w różne relacje. Odkrywanie tych powiązań jest niezwykłe.
Podążając za swoją pasją Paulina Książek zaczęła studia muzykologiczne na Uniwersytecie Warszawskim. Pracę licencjacką poświęciła “Medei”, ale nie autorstwa Luigi Cherubiniego, jak miała w planach, ale Pascala Dusapina, współczesnego kompozytora francuskiego. Wszystkiemu była “winna” Sacha Waltz, która przyjechała do Opery Narodowej. Zafascynowanej nią studentce nie udało się, co prawda, zdobyć autografu po spektaklu, ale niespodziewanie spotkała choreografkę i reżyserkę “Medei” Dusapina w mieście. Prawdziwy łut szczęścia zaowocował nawiązaniem kontaktu z twórczynią. Muzykolożka przez chwilę wahała się, którą z “Medei” wybrać na licencjat. - Pani Paulino, Cherubini od dawna leży w grobie, a teraz proszę kuć żelazo, póki gorące - usłyszała od promotorki.
Cały artykuł dostępny na Uniwersyteckie.pl
Tekst: Ewa Konarzewska-Michalak
Fot. Adrian Wykrota