Data publikacji w serwisie:

Prof. Karmińska. Baśniowa afera

O głośnej w Internecie aferze translatorskiej i fascynujących “Baśniach” braci Grimm opowiada prof. Eliza Karmińska. Rozmawia Ewa Konarzewska-Michalak.

Odkryła Pani literackie oszustwo związane z szumnie zapowiadaną edycją pierwszego w Polsce wydania  “Baśni” Braci Grimm. I tak ujawniła pani Grimmgate. Jak do tego doszło?

W kwietniu dowiedziałam się, że nieznane mi wydawnictwo WasPos opublikuje pierwszy polski przekład tzw. pierwszego wydania “Baśni” braci Grimm. I tu należy się wprowadzenie. Grimmowie pierwszy zbiór swoich baśni wydali w 1812 r. – był to tom pierwszy, drugi tom ukazał się w 1815 r. Przez kolejnych 45 lat baśnie opracowywali, aż doszli do ostatniego wydania w 1857 r., czyli do siódmego, kanonicznego wydania, na którym opierają się prawdopodobnie wszystkie przekłady zagraniczne, w tym polskie. Pierwsze wydanie baśni jest unikatowe, bo nietknięte pracami redakcyjnymi autorów i przez to bardzo trudne. Także w odbiorze współczesnych Niemców. To wydanie bardzo heterogeniczne, znajdują się w nim teksty z XVI wieku, opowieści napisane dialektem. W 2014 r. wyszedł pierwszy angielski przekład Jacka Zipesa, znanego gimmologa z Ameryki, który we wstępie napisał, że po 40 lat pracy badawczej poczuł, że może to dzieło przetłumaczyć.

Dlatego byłam zaskoczona, gdy dowiedziałam się, że na tłumaczenie tej edycji baśni porywa się ktoś nieznany w środowisku germanistów. Sama pracuję nad tym przekładem od kilku lat, więc wiem, jaki jest poziom trudności tekstu. Latem dzięki stypendium DAAD udało mi się pojechać na dwa miesiące do katedry badań nad spuścizną Grimmów w Kassel. Z prof. Holgerem Ehrhardtem debatowaliśmy nad znaczeniem każdego słowa.

Gdy tylko pojawiła się książka wydawnictwa WasPos, od razu ją kupiłam. Czytając miałam nieodparte wrażenie, że znam ten tekst. Zaczęłam porównywać fragmenty z tłumaczeniem Zipesa. Każdy tłumacz zostawia ślady. Pewną słabością przekładu Zipesa jest, że niejako zaokrąglił tekst w duchu “fluent translation” – „płynnego” tłumaczenia, które ma się dobrze czytać. W wielu miejscach dopieścił tekst, trochę go ujednolicił; gdy coś było niejasne, wyjaśnił, a do tego popełnił parę błędów jak każdy tłumacz. Wystarczyło sprawdzić te miejsca, w których Zipes odszedł od oryginału, i zobaczyć, jak to wygląda w tłumaczeniu wydawnictwa WasPos. Okazało się, że niewolniczo powielono w nim wszelkie modyfikacje Zipesa. Coś, co miało być pierwszym tłumaczeniem z oryginału niemieckiego, jak reklamowano we wstępie książki, okazało się przekładem tekstu angielskiego. Dlaczego tak się stało? Mogę tylko zgadywać: łatwiej jest przetłumaczyć tekst napisany współczesną angielszczyzną niż trudną niemczyzną sprzed 200 lat.

Po moim krytycznym tekście rozpętała się medialna burza. Nie było moją intencją doprowadzać wydawnictwo do bankructwa. Z drugiej strony, jeśli ktoś dokonuje plagiatu, czy dopuszcza się piractwa, musi zrozumieć, że tak się nie robi. Gdy zaczęłam o tym pisać publicznie, wydawnictwo wycofało cały nakład ze sprzedaży, a ja bardzo się z tego cieszę. To była chyba jedyna rozsądna decyzja.

Cały wywiad dostępny na Uniwersyteckie.pl.

fot. Adrian Wykrota