Z profesorem Andrzejem Kostrzewskim z Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych o stuleciu uniwersyteckiej jednostki, ale i o pasji bycia geografem rozmawia Krzysztof Smura.
Kiedy szukałem kontaktu do pana profesora w wyszukiwarce adresowej UAM znalazłem tylko jednego naukowca o nazwisku Kostrzewski. Nie mogę nie zadać pytania czy tym wcześniejszym był słynny prof. Józef Kostrzewski.
- Pierwszym zdaniem jestem szczerze zdziwiony, zaś jeśli chodzi o pytanie to odpowiedź jest twierdząca. Nasi dziadkowie byli kuzynami.
Czytając o panu dowiedziałem się że polonistyka była sporym konkurentem na życiowej drodze geografa. Ojciec dyrektor liceum, mama przez 50 lat nauczyciel. To musiało mieć wpływ.
I miało. Środowisko pedagogów w pewnym sensie mnie ukształtowało, a moje zainteresowania były może bardziej zainteresowaniami humanistycznymi. Ojca znałem krótko. Już w 1943 roku trafił do Fortu VII, a później do Mathausen. Wobec tego wielki wpływ na mój rozwój miała mama, która była osobą bardzo zdecydowaną i wymagającą. Grono nauczycielskie było mi bardzo bliskie. W moim liceum miałem dwie pasje, polonistykę i geografię. Tę pierwsza odbierałem pod względem poznawczym, a geografię pod względem krajobrazowym. Już wtedy podróżowałem po Polsce, ale ostatecznego wyboru dokonałem chyba pod wpływem kuzynów, którzy byli geologami i zarazili mnie miłością do gór. To nie było trudne, bo każde wakacje spędzałem w Starym Sączu z którego pochodziła moja mama.
Myślę, że nie przesadzę, ale słuchając tego co mówił pan o profesorze Pawłowskim widzę wiele podobieństw między założycielem poznańskiej geografii, a panem. Organizacja pracy, wymagania stawiane przede wszystkim sobie, niezwykła mobilność. To tylko niektóre z cech jaka łączą dla mnie te dwie postaci. Praca od 7-20. Panie profesorze to tak można?
- No niestety. Ze względów bardzo prozaicznych przez ostatni rok staram się wracać z Moraska do domu o godzinie 15. Wszystko przez korki. Jeśli tego nie zrobię to muszę je przeczekać.
Redaktor naczelny, pełnomocnik do spraw stacji naukowych, dyrektor centrum zintegrowanego monitoringu, przewodniczący Komisji Nauk o Ziemi oddział w Poznaniu – to tylko niektóre z pełnionych przez pana funkcji. Która jest, była najważniejsza?
- Mam to ogromne szczęście, że wszystkie pełnione przeze mnie funkcje są związane z pracą badawczą. Niewątpliwie taką funkcją, która absorbowała mnie przez osiem lat było stanowisko przewodniczącego Komitetu Nauk Geograficznych. Zdając sobie sprawę z ogromnej odpowiedzialności polegającej na koordynacji rozwoju polskiej geografii przykładałem do tego bardzo dużą wagę i poświęcałem tej funkcji bardzo dużo czasu. Będąc w dalszym ciągu członkiem prezydium uważam ją za najważniejszą ze względu na to, że na Komitecie spoczywa obowiązek utrzymania geografii w systemie nauki w Polsce. A wiadomo, że polska geografia pod względem strukturalnym przeżywa obecnie trudny okres.
Pełną treść wywiadu publikujemy na Uniwersyteckie.pl
fot. Adrian Wykrota