Data publikacji w serwisie:

Nie ma wolności w polskiej nauce prawa pracy

Prof. Anna Musiała

Prof. Anna Musiała: - Praca w katastrofalnych warunkach uderza w nasze ciało i godność. Zainspirowana tą myślą napisałam, że człowiek pracuje de facto swoim ciałem, co zostało bardzo źle przyjęte w polskiej nauce. Z laureatką Nagrody KUL rozmawia Ewa Konarzewska-Michalak.

Prawniczka, prof. UAM dr hab. Anna Musiała otrzymała w czerwcu Nagrodę im. Anieli Hrabiny Potulickiej od Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego za wybitne osiągnięcia naukowe wpisujące się w idee chrześcijańskiego humanizmu. Laureatka napisała monografię “Polskie prawo pracy a społeczna nauka Kościoła” wydaną nakładem Wydawnictwa Naukowego UAM.

Czym dla pani jest ta nagroda?

Jest dla mnie wyjątkowa, bo uważam, że polskie prawo pracy potrzebuje filozoficznego i teoretycznego przebudowania. W książce pokazuję m.in., że w interpretacjach stosujemy tylko przepisy kodeksu pracy pomijając tekst prawny Konstytucji. Przez to nie rozumiemy dobrze zagadnienia stosunku pracy. Przyjmujemy, że jest to cywilnoprawne zobowiązanie pomijając zupełnie kwestię solidarności. Twierdzimy, że występują w nim strony - pracodawca i pracownik, jako kontrahenci. Musimy już wtedy dojść do konkluzji, że w takim układzie pracodawca umawia się za ile kupi umiejętności pracownika - jak da za mało pracownik “sprzeda” innemu. I tego, mówiąc opisowo, najczęściej uczymy studentów, bo twierdzimy, że prawem pracy właściwie rządzi zasada swobody umów. Takie rozumowanie wyklucza z rynku wszystkich słabszych, bo przecież skoro są niekonkurencyjni muszą wypaść z gry. Tak też często się dzieje. „Dziękujemy” wszystkim słabszym i chcemy zatrudniać tylko silnych, młodych, którzy są najbardziej wydajni. Chodzi jednak o to, żebyśmy włączali w system pracy również jednostki słabsze, żebyśmy budowali społeczeństwo bez wykluczeń.

W monografii jasno stawia pani sprawę - przez ostatnie trzy dekady doprowadziliśmy do wykolejenia prawa pracy. Jakie są konsekwencje tego zjawiska?

Na przykład to, że w głowach mamy rynek pracownika i rynek pracodawcy. Myślę, że tak naprawdę coś takiego nie istnieje, bo to sugeruje, że pracownik jest towarem, którego cena zależy od relacji popytu i podaży. Uważam, że warunki pracy to jest sprawa publiczna, a nie „prywatny” element umowy między dwoma stronami.  Prawo pracy to po prostu res publica. „Sprywatyzowanie” stosunku pracy doprowadziło do tego, że Państwowa Inspekcja Pracy ma za małe uprawnienia i jest w powszechnym myśleniu marginalizowana. A my powinniśmy czuć w niej oparcie, mieć świadomość, że jak przychodzi do zakładu to oznacza, że przychodzi „państwo”.

Całą rozmowa dostępna na uniwersyteckie.pl

Fot. Łukasz Woźny