Z jednej strony, od stuleci święta tworzą nas na swój obraz i podobieństwo; z drugiej — to my robimy ze świętami od wieków to samo.
Święta tworzą nas, ponieważ wypełniają legalnie nasze życie tlenem innego czasu (nielegalnie czyni to w naszym życiu najczęściej przypadek, który w nim wszystko przewraca, a bywa nawet, że i życie kończy). W ten sposób święta zwracają nam dar istnienia, którym kiedyś obdarzyli je nasi przodkowie. Im poważniejsze miejsce zajmują święta w naszym życiu, tym więcej ontologicznej powagi potrafimy w nim rozpoznać. Porzekadło „takim się stajesz, z kim przestajesz” bije w granicach świątecznej czasoprzestrzeni rytmem szczególnym, bo… świątecznym właśnie. Wiem, że to masło maślane, ale cóż z tego, jeśli — proszę mi wierzyć — i tak smakuje ono lepiej aniżeli każde masło niemaślane. Kiedy zaczynamy oddychać świątecznym tlenem, stajemy się innymi ludźmi; mówiąc dokładniej, na świątecznej scenie wszyscy zobaczymy siebie inaczej.
Na świątecznej scenie stać może bowiem tylko świąteczny stół. Szacunek budzi niewinność białego obrusu, podziw — wykwintność potraw, które nas uwodzą rocznym na nie czekaniem. Najważniejsze są chyba jednak słowa, które można znaleźć tylko w gnieździe świątecznego stołu. Właśnie dlatego inny stół zaprasza do siebie tylko innych biesiadników — nas tych samych, ale nie takich samych; inaczej ubrani inaczej myślimy i inaczej mówimy. Jak już wspomniałem, w ontycznie poważnym świetle świątecznej czasoprzestrzeni sami mamy wreszcie szansę stać się ludźmi ontologicznie ważnymi.
Podobnie jest ze świętami. Potrzebujemy ich, by móc od czasu do czasu zobaczyć siebie w świątecznym świetle, w którym proza codziennego życia przeistacza się nagle w tajemniczy głos jego poezji.
Cały artykuł na stronie: https://uniwersyteckie.pl/nauka/prof-roman-kubicki-na-swiatecznej-scenie
tekst: prof. Roman Kubicki, dziekan Wydziału Filozoficznego UAM
fot. Adrian Wykrota