Data publikacji w serwisie:

Prof. Arkadiusz Żychliński. Przejęzyczenie czy tłumaczenie?

Arkadiusz Żychliński

Rozmowa z prof. UAM Arkadiuszem Żychlińskim z Instytutu Filologii Germańskiej, laureatem nagrody Angelus 2024 za tłumaczenie „Hałastry” Moniki Helfer.

Jak wyglądało pana pierwsze zetknięcie z powieścią Moniki Helfer?

Staram się uważnie śledzić przestrzeń literatury współczesnej i moją uwagę zwróciły recenzje tej książki. Wskazywały, że autorce udało się wprowadzić nowy ton w spetryfikowany gatunek opowieści rodzinnej. Czasami taka zgodność opinii bywa myląca. Postanowiłem to sprawdzić, sięgając najpierw po audiobooka. I rzecz nietypowa: lektorką okazała się sama pisarka. Jej głos i sposób czytania okazały się dodatkowym atutem. Czyta i pisze tę książkę w sposób wycofany, zdystansowany, unikając nadmiernej emocjonalności, w tonie utrzymanym jakby w jednej linii, chociaż jest w nim zarazem także czułość, przejęcie.

W posłowiu pisze pan, że każde tłumaczenie traci coś z oryginału, ale czasem coś zyskuje. Jak było w tym przypadku?

W przekład nieusuwalnie wpisana jest różnica wynikająca z odmienności języków. Kilka lat temu ukazała się w Polsce książka zawierająca rozmowy z tłumaczami pod charakterystycznym tytułem „Przejęzyczenie”. Wydaje mi się, że dobrze uwyraźnia on pewną problematyczność pojęć przekładu i tłumaczenia – wpisaną w nie pozorną łatwość. Gdybyśmy w odniesieniu do tłumaczenia literatury zamiast o przekładzie mówili o przejęzyczeniu, zauważylibyśmy od razu, że jest to operacja bardziej złożona, niż czasem sądzimy. Oryginalny tytuł książki Moniki Helfer „Die Bagage” jest na przykład w pewnym stopniu nieprzekładalny. Obsługuje dwa konteksty semantyczne. Pierwszy, wyraźny dla współczesnego czytelnika niemieckiego, dotyczy określenia grupy osób charakteryzowanych negatywnie. Odnośne synonimy to hołota czy margines. Drugi kontekst jest już dziś dla odbiorców oryginału przestarzały, choć wciąż jeszcze obecny w tle: to bagaż, także w sensie przenośnym, który ze sobą niesiemy, z którym idziemy przez życie. Nie znajdziemy w języku polskim słowa, które zgrabnie wpisywałoby się w obydwa konteksty. Wybrałem tytuł „Hałastra” ze względu na to, że również wprowadza dwoistość, choć nieco innej natury. Używamy bowiem tego słowa w analogicznym do oryginału znaczeniu pejoratywnym na określenie grupy ludzi niemile widzianych, ale jest też drugi kontekst, pozytywny, bo nazywamy tym słowem czasem również osoby bliskie, głównie dzieci, zwłaszcza gdy dodamy jakiś amortyzujący przymiotnik, mówiąc na przykład o „naszej kochanej hałastrze”. Ta podwójność jest trafna w kontekście powieści, ale to zarazem nieco inna podwójność. Nie ma przekładu bez różnicy.

Cała rozmowa na stronie: https://uniwersyteckie.pl/nauka/prof-arkadiusz-zychlinski-przejezyczenie-czy-tlumaczenie

Tekst: Dariusz Nowaczyk

Fot. Władysław Gardasz