Data publikacji w serwisie:

Pustka katedr

Z prof. Tomaszem Polakiem, kierownikiem Pracowni Pytań Granicznych, autorem bestsellera „System kościelny, czyli przewagi pana K.” rozmawia Dariusz Nowaczyk.

Czy system kościelny zawdzięcza swoje powstanie rozwiązaniu pierwszej, ale za to założycielskiej sytuacji kryzysowej?

System kościelny ani kościoły nie powstałyby gdyby nie reakcja uczniów na śmierć Jezusa. To była reakcja podwójna. Z jednej strony, nałożyli swoje, czy ogólnie żydowskie, wyobrażenie, na postać Jezusa i sądzili, że je spełni. Tymczasem nie tylko nie spełnił, ale zginął. Z drugiej strony, kiedy Jezusa aresztowano i doprowadzono do śmierci, zawiedli, opuścili go i pozwolili żeby umarł. Szybko znaleźli wytłumaczenie na obie sytuacje. Po pierwsze, Jezus nie miał stworzyć nowego królestwa Izraela, ale ostateczne mesjańskie dzieło Boga. Po drugie, pojawiła się formuła Kyrios Jezus, która zaczęła wyrażać przekonanie, że jego więź z Bogiem jest nieporównanie silniejsza niż myśleli. W ciągu mniej więcej 20 lat rozwinęła się wiara w boskość Jezusa. Początkowo używali określenia podniesiony z martwych, później wskrzeszony i zmartwychwstały. Podniesiony czy wskrzeszony został przez Boga, w przypadku zmartwychwstałego przypisywali mu już boską sprawczość.

Zmartwychwstał, czy po prostu nie znaleziono zwłok…

To zależy. Z płaszczyzny czysto historycznej – nie znaleziono zwłok. Większość historyków i krytycznych badaczy początków chrześcijaństwa nie potwierdza żadnego nadprzyrodzonego wydarzenia. Wiemy, że po śmierci nie znaleziono jego zwłok, ale mogło być tego tysiąc różnych przyczyn. Pogrzeb Jezusa był pospieszny, przed rozpoczęciem święta i być może po prostu nie zapamiętano w jakim miejscu został złożony. Pojawiają się odniesienia do pustego grobu Jezusa, że siedział tam jakiś młodzieniec, albo aniołowie, albo zstąpił anioł z nieba i otwarł grób, ale to są już próby religijnej racjonalizacji tego, co się stało.

To jest powszechna opinia historyków?

Niektórzy uważają, że przekaz ewangelii nie jest dokładny, ale opiera się na jakichś faktach. Ja uważam, że przekaz o pustym grobie, to przekaz taktyczny. Tym bardziej, że jest dziwnie skonstruowany, to kobiety mówią, że grób jest pusty. W tamtej kulturze, w tamtych czasach świadectwo kobiet było z zasady niewiarygodne. Jaką miały podstawę – nie wiemy, ale powiedziały. Wiemy niewątpliwie, że Jezus został ukrzyżowany, że jego postać jest na tyle potwierdzona, że trudno wątpić, iż ktoś taki istniał, że został złożony w grobie. Później narodziła się wiara, że jego los zakończył się inaczej, niż wówczas myślano.

Powstała nowa religia oparta o przekazy pisemne  ewangelie. Te zapisy, jak pokazuje pan w książce, nawarstwiają się, z czasem pojawiają się komentarze do wyobrażeń, a nie faktów…

Pojawiły się na tle już rozwiniętej, przekazywanej ustnie tradycji, czy wiary o zmartwychwstaniu Jezusa i o tym, kim był. Za najwcześniejszą uznaje się Ewangelię Marka, która powstała pod koniec lat 70-tych I w., choć istnieje spór, co do Ewangelii Jana. Tak czy inaczej powstały około 40-stu lat po wydarzeniach, których dotyczą. Odzwierciedlają nie tyle faktografię, ile interpretację ludzi, którzy te zapisy stworzyli: Marka, Jana, Mateusza czy Łukasza, a także innych. Niektóre powstały dość wcześnie, inne powstawały jeszcze w IV w. Starałem się pokazać w książce, jak taka interpretacja przebiega. Bardzo charakterystyczny jest przykład z IX rozdziału ewangelii św. Jana, gdzie jest mowa o niewidomym od urodzenia i o tym, że Jezus go uzdrawia i to jest zapis silnie anachroniczny. W tekście są różne warstwy historyczne. Jest warstwa, która nawiązuje prawdopodobnie do jakiegoś wydarzenia z życia Jezusa, bo był on uzdrowicielem, pomagał ludziom wyjść z różnych nieszczęść i chorób. Natomiast zbudowano wokół tego pewną ideologię. Na koniec tego zapisu Jezus mówi: „Ja przyszedłem na świat, po to  żeby ci, co mówią, że widzą przestali widzieć, a ci którzy nie widzą przejrzeli”. Historia Jezusa uzdrowiciela jest traktowana jako metafora, jako symbol obudzenia do wiary w Jezusa jako Pana i Mesjasza.

Mamy do czynienia z realnym Jezusem, a potem z próżnią faktograficzną i interpretacjami…

Próżnia faktograficzna jest względna, bo ostatnim faktem z życia Jezusa jest jego śmierć, jak każdego człowieka. I niewątpliwie po śmierci został pochowany, Próżnia faktograficzna jest dosyć krótka, trwa między pochowaniem Jezusa a momentem, kiedy  pojawiło się wyznanie wiary w Jezusa jako Mesjasza. Ile to było czasu? Trudno dzisiaj powiedzieć, dlatego że teksty, z których możemy korzystać są dużo późniejsze i uwzględniają interpretacje mówiące, że wiara była wcześniejsza, a z pewnością nie była. W tym procesie istotna jest rola Piotra, Kefasa, apostoła Jezusa, który najprawdopodobniej był motorem ponownego spotkania uczniów i być może to on sformułował wyznanie wiary w Jezusa, jako wskrzeszonego syna bożego. Wszystko być może, bo najwcześniejsze teksty, niektóre listy Pawła, pochodzą z późnych lat 40-tych, ewangelie dopiero z lat 70-tych.

Przez pierwsze kilkadziesiąt lat chrześcijaństwo było religią prowincjonalną, co spowodowało, że stało się religią uniwersalną?

Chrześcijaństwo w swoim własnym przekonaniu, jest ostateczną odpowiedzią na wszystkie ludzkie problemy, w gruncie rzeczy wszyscy ludzie powinni zostać chrześcijanami i wtedy dopełni się historia.

To od środka, a z zewnątrz?

Kiedyś sformułowałem tezę, że religia staje się uniwersalna wtedy, kiedy przekroczy jakąś głęboka granicę kulturową. Chrześcijaństwo przekroczyło granicę między światem żydowskim a greckim stosunkowo wcześnie. Chrześcijanie żyli od samego początku w otoczeniu hellenistów. Okazało się, iż ta religia w dziwnej interpretacji, łącząca z jednej strony, bliskość człowieka Jezusa, a z drugiej, jego absolutne bóstwo, jest bardzo atrakcyjne, zwłaszcza dla ludzi z niższych warstw społecznych. Uczniowie Jezusa zdołali przekonać stosunkowo wielu, mimo oporu ze strony władzy rzymskiej i mimo prób wygaszenia tego ruchu. Stopniowo stali się na tyle znaczącą grupą, że nie można ich było traktować marginalnie, ale jeszcze nie uniwersalną. Decyzja, która ich doprowadziła do uniwersalizacji, z jednej strony wynikała z ewolucji, ku coraz większemu poczuciu, że są przyszłością świata, jaką przeszli sami chrześcijanie, a zwłaszcza ich przywódcy –– biskupi i prezbiterzy.

Z drugiej strony, nastąpiło najpierw pragmatyczne, a potem ideologiczne uznanie władz imperium rzymskiego, najpierw Konstantyna, a potem jego następców, że chrześcijaństwo powinno być taką samą religią, jak wszystkie inne. Chrześcijanie początkowo wcale nie chcieli uniwersalizacji swojej religii, chcieli po prostu uznania, że skoro jest ich już bardzo wielu, to są ważni i powinni się cieszyć przywilejami, jakie dotyczyły innych kultów. Zaczęli się domagać zwolnienia ze służby wojskowej, wyróżnienia strojem, otrzymania majątku ziemskiego, który pozwalałyby im się utrzymywać. Z czasem przyjęli pewien schemat imperialny, przekonanie, że reprezentują ten sam wielki projekt boski dotyczący świata, do którego rościli sobie pretensje cesarze rzymscy. Papież  Leon I zwany Wielkim, uznał, że jest właściwym panem świata i nałożył na siebie nimb, który przynależał cesarzowi rzymskiemu. Karol Wielki, uznał, że jeśli chce być cesarzem zachodu, to musi mieć papieża po swojej stronie. Papież uznał go jako cesarza, a on uznał papieża, jako religijnego imperatora.

Cały wywiad na Uniwersyteckie.pl.

fot. Adrian Wykrota