Święta Bożego Narodzenia w ostatnich latach przechodzą specyficzną metamorfozę. Zewnętrznie można odnieść wrażenie, że ich przepych i otoczka nieustannie się wzbogacają. W prawie każdym domu można znaleźć przysłowiowe 12 potraw.
W miarę bogacenia się społeczeństwa widać jak trendy rynkowe próbują zaspokoić najbardziej wyszukane gusta. Choinka to już nie jest zwykły świerk z lasu, ale może to być jodła kaukaska, świerk srebrzysty czy cokolwiek innego. Na choince można powiesić wszelkiego rodzaju ozdoby, praktycznie co roku można wybierać pomiędzy najbardziej wyszukanymi lampkami choinkowymi. Od wyboru do koloru. Handlowcy zdają się nam nas atakować ofertą spełnienia każdego pragnienia, każdej zachcianki, cokolwiek tylko by nam się zamarzyło.
Można by powiedzieć, że tak powinno być. Przecież ta wyjątkowa noc ma być tą szczególną kiedy dzieją się cuda. Właśnie wtedy, zgodnie przedwieczną obietnicą, miał narodzić się Syn Boży, który zapragnął być człowiekiem. Skoro Niewidzialny, Niemierzalny, Niedotykalny przyjmuje ludzkie ciało, to wszystko już jest możliwe. Prawdziwa noc cudów. Bóg staje się człowiekiem. Nawet jeżeli część naszego społeczeństwa patrzy na tą noc z innej niż religijnej perspektywy, to i tak w codziennym pędzie i pogoni za materialnymi pragnieniami, jest gdzieś ta tęsknota oddania się innym pragnieniom – aby działy się cuda. Także cuda w moim życiu. To co na co dzień nie jest, możliwe aby tej nocy, stało się naprawdę możliwe. To właśnie symbolika tej nocy opłatek - chleb łamany w geście pojednania ma przypominać o przebaczeniu win, darowaniu starych oraz świeżych urazów. Łamanie chleba, czyli przełamanie siebie, oddanie w czyjeś ręce, wierząc w to że będzie dobrze spożytkowane. Nie pójdzie to wszystko na marne. Rzeczywiście ta noc jest zupełnie inna, bo chcemy wierzyć w to, że jest w nas więcej dobra i jesteśmy gotowi do poświęceń, do odbudowania jedności, do bycia razem, do darowania sobie starych urazów, do przebaczenia.
Cały artykuł dostępny na uniwersyteckie.pl