Data publikacji w serwisie:

Tylko wielkie zbrodnie

Prof. Krystynie Paluszyńskiej-Daszkiewicz, nestorce polskiej nauki prawa przypadł w udziale życiorys, który fascynuje bogactwem przeżyć i dokonań. Odważna i błyskotliwa prawniczka uratowała wielu młodych opozycjonistów przed więzieniem, a jej publikacje doceniono w kraju i zagranicą. Warto poznać jej historię.

Wybitna znawczyni prawa karnego i psychologii wita mnie opowieścią o zmarłej w zeszłym roku prof. Zofii Szyfterowej, uznanej specjalistce w zakresie biologii.

- Ogromnie mi żal, że już się nie spotkamy. Pamiętam początki naszej znajomości. Rozpoczął się stan wojenny, prof. Szyfterowa pojawiła się u mnie cała we łzach, bo bezpieka aresztowała jej syna. Postawili mu zarzuty przechowywania broni. Była to broń muzealna, z której nie można było oddać żadnego strzału. Pocieszyłam ją, że jest nadzieja na zwolnienie syna, jeżeli biegły potwierdzi muzealny charakter broni. Prof. Szyfterowa powiedziała, że nie może na to liczyć, bo jej przodek w1881 r. pozbawił życia w zamachu bombowym cara Rosji Aleksandra II. Przypuszczałam, że coś jej się pomyliło w związku z tą tragiczną sytuacją, ale kierowana wielką ciekawością spenetrowałam encyklopedie i wszystko się zgadzało! Nazywała się z domu Hryniewiecka, a jej przodek Ignacy Hryniewiecki dokonał udanego zamachu na cara i sam w nim zginął.

Inteligentna prawniczka, która uważała, że jej obowiązkiem jest ratowanie polskiej elity, uchroniła przed więzieniem zarówno syna prof. Szyfterowej, jak i wiele innych osób. Robiła to udowodniając niekompetencję i błędy ówczesnym legislatorom. Niemożliwe było, żeby studenci odpowiadali przed sądami doraźnymi za przygotowanie przestępstwa, ponieważ mogło to być karane tylko wtedy, jeżeli tak stanowił przepis kodeksu prawnego. - Wówczas nadal obowiązywał kodeks karny z 15 maja 1871 r. z licznymi nowelizacjami, w którym nie było tego przepisu.

Interwencja prof. Paluszyńskiej-Daszkiewicz zapobiegła też relegowaniu z uniwersytetów studentów skazanych na pozbawienie wolności. Komuniści chcieli ich karać więzieniem co najmniej do 3 lat. - Wprowadzili przepis, który mówił, że można stosować tę karę. A jak można, to nie znaczy, że trzeba. Szybciutko napisałam artykuł, który opublikował Wojskowy Przegląd Prawniczy – wyjaśnia.

Po latach wyszło na jaw, jak te, przecież niewygodne dla władz, artykuły były publikowane w czasopismach prawniczych. Konieczny był podstęp. Do organów cenzury kierowano inny artykuł obejmujący taką samą liczbę stron, a do druku szedł właściwy tekst.

Cały artykuł dostępna na Uniwersyteckie.pl.

tekst: Ewa Konarzewska-Michalak

fot. Przemysław Stanula