Data publikacji w serwisie:

Ukraina to nie imperium

- Ukraińcy stanęli przed wyborem - jeśli mówisz po rosyjsku stajesz się pretekstem dla Putina - z dr. Ryszardem Kupidurą z Zakładu Ukrainistyki UAM, wiceprezesem Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego „Polska-Ukraina” rozmawia Ewa Konarzewska-Michalak.

Denis, student biologii, którego niedawno poznałam powiedział, że gdy jego mama jako pierwsza w mieście zaczęła nosić wyszywankę ludzie pukali się w głowę. Od tego czasu bardzo dużo się zmieniło. Jak kształtowała się tożsamość Ukraińców w ostatnich 30. latach?

Ukraińcy wkrótce po 1991 r., kiedy odzyskali niepodległość, szybko zrozumieli, że ta niepodległość będzie trudna. Jeśli nie chcą zejść na drogę, na którą zeszli jej północni sąsiedzi czyli Rosja i Białoruś, to walka o demokratyczną Ukrainę będzie piękna, ale też tragiczna i niosąca za sobą ofiary. Większość krajów postradzieckich, w tym również Ukraina, w latach 90. przechodziły zapaść gospodarczą i szukały różnych metod wyjścia z sytuacji. O ile, najpierw Białoruś, potem Rosja skręciły w stronę autorytaryzmu czyli rządów silnej ręki, które miały być rozwiązaniem na problemy gospodarcze, o tyle ukraińskie społeczeństwo nie dało zgody na takie rządy. Pomimo szeregu kryzysów i trudności wiadomo było, że nie ma szans na wprowadzenie rządów autorytarnych w tym kraju. Bohaterska obrona Ukrainy, którą teraz widzimy nie jest postawą, którą zbudowano w ciągu kilku lat. To jest rezultat często niewidocznej, ale długotrwałej pracy na rzecz tworzenia ukraińskiego społeczeństwa obywatelskiego, patriotycznego, skupionego na budowaniu dobrobytu, zamiast na podbojach terytorialnych.

W latach 90. rosyjscy i białoruscy politycy często zadawali retoryczne pytanie: czy chcecie jak na Ukrainie? Z przyimkiem “na”, które w języku rosyjskim ma ideologiczne znaczenie, inaczej niż w języku polskim. Oczywiście, że ludzie nie chcieli, bo Ukraina była synonimem nieporządku, chaosu, biedy, anarchii. Ale pomału Ukraińcy wzmacniali swoje państwo. Od mniej więcej 2 lat to pytanie przestało być straszakiem. Po 2020 r., po wielkim zrywie, Białorusini, którzy migrowali do Ukrainy, opisywali ją jako kraj uśmiechniętych ludzi, gdzie można usiąść na trawniku i z kawą w ręku popracować na laptopie. Czytałem te opisy Kijowa znajomym Ukraińcom, którym trudno było uwierzyć, że można tak pozytywnie widzieć ich kraj. Powoli stereotypy o ukraińskiej biedzie, anarchii przestały mieć jakiekolwiek potwierdzenie w rzeczywistości. Oczywiście Ukraina miała masę problemów z reformami, ale nie przekreśla to faktu, że zmieniała się we właściwym kierunku.

Jakie czynniki zadecydowały o takiej transformacji?

Przede wszystkim Ukraińcy nie mają przeszłości imperialnej. Nowa tożsamość ukraińska nie jest budowana w oparciu o nostalgię za tamtymi czasami. Uznali, że byli skolonizowani przez ZSRR, dlatego radziecka ekspansja nie jest dla nich powodem do dumy. Zdobycze naukowe - astronautyka żytomierska i dokonania Koroliewa - tak, ale nie chęć podboju innych krajów.  Tożsamość ukraińska zawsze była budowana na dążeniu do przetrwania, szczególnie nasiliło się to po doświadczeniach Wielkiego Głodu - przeżyć, przetrwać oznaczało zwyciężyć. Obawy Ukraińców mają racjonalne przesłanki. Rosja okazała się bardzo niebezpiecznym i zachłannym sąsiadem, który myśli w kategoriach dziewiętnastowiecznych: im więcej ziemi, tym lepiej.

Rosjanie mówią: Ukraina to młodszy brat, który się zbuntował i do nas wróci. Nie rozumieją tego, że Ukraińcy chcą być wolni?

Sprawa, którą pani poruszyła jest bardzo ważna. Figura pokrewieństwa została kompletnie zdezawuowana przez propagandę. Rosjanie mówią o bratnich narodach, wspólnej historii, ale po 2014 r., kiedy zaczęła się fizyczna agresja Ukraińcy stworzyli kontrnarrację. Mówią, że nigdy nie będą braćmi z Rosjanami, np. w mediach społecznościowych zrywają więzi ze swymi krewnymi w Rosji. Kiedy lecą bomby na miasta, a ktoś dalej prowadzi dyskurs o zbuntowanym bracie, który musi ponieść karę to ludzie nie są w stanie tego przyjąć, to jest kropla, która przelewa czarę goryczy.

Historia sprawiła, że w granicach Ukrainy mieszkają ludzie mówiący po ukraińsku, rosyjsku i dialektem powstałym na styku tych dwóch języków…

…to surżyk czyli język mieszany. Jest pobocznym rezultatem dwujęzyczności. Kwestia językowa była wielokrotnie dyskutowana w Ukrainie. Jestem absolutnie przekonany, że Ukraina mogłaby iść w kierunku pokojowego współistnienia tych języków, ale w sytuacji, kiedy północny sąsiad wykorzystuje rosyjski jako oręż czy pretekst do tego, żeby prowadzić wojnę, sytuacja się komplikuje. Ukraińcy stanęli przed wyborem - jeśli mówisz po rosyjsku stajesz się pretekstem dla Putina. Wiele osób się tym nie przejmowało, bo po 2014 r. większa część społeczeństwa jednoznacznie zaczęła dokonywać integracji z Europą Zachodnią, do Ukrainy przyjechało dużo studentów z zagranicy, nawiązano kontakty naukowe. Natomiast Europa bardzo ślamazarnie podejmowała kwestie integracji europejskiej Ukrainy. Na Majdanie ludzie ginęli pod flagą UE, dzisiaj walczą o europejskie bezpieczeństwo. Szkoda, że Ukraińcy w taki sposób muszą pokazywać, że zasłużyli na tę integrację.

Wtedy, po 2014 r. dialog z rosyjską elitą intelektualną był niemal wygaszony, za co odpowiedzialność spoczywa po stronie rosyjskiej, ponieważ, jeśli wchodzi się w dyskurs pokrewieństwa tylko w kontekście, że “kiedyś do nas wrócicie” to bardzo szybko pojawiają się emocje i okazuje się, że nie mamy o czym rozmawiać. Pisarz Andrij Lubka powiedział nawet, że czuje się bezpieczny, kiedy w otoczeniu NIE słyszy języka rosyjskiego.

Cały wywiad na Uniwersyteckie.pl.

fot. Maksym Kozlenko, Wikipedia