- Protesty są rozproszone, ponieważ osobne wydają się ich cele. Nie brakuje energii buntu, nie brakuje akcji protestacyjnych, brakuje natomiast wspólnych haseł i wspólnej narracji - rozmowa z prof. Przemysławem Czaplińskimi z Zakładu Antropologii Literatury, dyrektorem Centrum Humanistyki Otwartej.
Dwa lata temu zorganizował Pan na UAM konferencję „Ludzie zbuntowani. Protesty w Europie XXI wieku - tradycje, cele, sposoby samoorganizacji”…
Drobne sprostowanie: konferencję współorganizowała ze mną dr Joanna B. Bednarek, a wniosek o finansowe wsparcie wypełniała ze mną prof. Anna Musiała z Wydziału Prawa i Administracji. W trakcie konferencji transmisją obrad na wszystkie strony Europy zajmował się zespół Stanisława Bitki, a równoległe tłumaczenia polsko-angielskie zapewniło Studio Symultaniczne. Podkreślam udział kolektywny, bo przedsięwzięcie miało ogromne rozmiary: w ciągu trzech dni wysłuchaliśmy prawie czterdziestu referatów wygłoszonych przez ludzi, którzy reprezentowali dziewiętnaście uczelni i kilkanaście organizacji społecznych z sześciu państw europejskich.
Z tego bogactwa na razie chciałbym wyciągnąć wypowiedź Edwina Bendyka. Powiedział on, że wszystko co robimy, wszystkie formy buntu służą systemowi…
- Edwin Bendyk omawiał przypadki, gdy system kapitalistyczny wchłania bunt, zamieniając protest w ofertę konsumencką. Ale stawiał też pytanie, czy możliwy jest jeszcze bunt antysystemowy. Z czego wynika niebezpieczeństwo utowarowienia buntu? Ze zdolności asymilacyjnych, jakimi dysponuje system liberalno-kapitalistyczny. Ustrój opiera się – ujmując rzecz skrótowo – na wolnościach podmiotowych, do których należą wolność słowa i handlu. Wolno zatem zgodnie z prawem krytykować ustrój i wolno zgodnie z prawem wytwarzać produkty kontr-systemowe. Przykładowo: można założyć stowarzyszenie Obrońców Konstytucji, zorganizować marsz protestacyjny i wyprodukować plakaty z napisem „Precz z rządem!”. System absorbuje takie ruchy, mimo że są skierowane przeciwko niemu. Gdzie są granice, których system nie pozwoli przekroczyć? Myślę, że w Polsce wyznaczają je aktualnie: własność prywatna, suwerennościowe usytuowanie kościoła katolickiego w państwie, państwowa kontrola nad ciałem kobiecym i nad środowiskiem naturalnym. Ponieważ jednak prawica zmierza ku centralizacji władzy, więc granice systemu są w ruchu.
Na przykład?
Na przykład rządząca prawica akceptuje postawy antydemokratyczne, pod warunkiem, że organizacje antydemokratyczne występują w imieniu Polski i atakują mniejszości. Prawicowy rząd wpuszcza w ten sposób nacjonalizm i przemoc do centrum życia publicznego. Ale kiedy działania takie napotykają opór, rząd potrafi się wycofać. Granice systemu są więc do pewnego stopnia ruchome, a ich położenie ustala się poprzez działania.
Cała rozmowa na stronie: https://uniwersyteckie.pl/nauka/prof-przemyslaw-czaplinski-bunt-czyli-szukanie-powiazan
fot. Adrian Wykrota