Takie odkrycia nie zdarzają się często, bo i w bibliotekach nie ma zbyt wielu takich rękopisów. Jednak dr Dorota Masłej z Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej ma do nich szczególne szczęście. Manuskrypty, jak mówi, same ją znajdują. Na początku tego roku za książkę dotyczącą „Kazań augustiańskich” otrzymała prestiżową nagrodę PAN. Z dr Dorotą Masłej rozmawia Magda Ziółek.
Historia trochę w klimacie powieści Umberta Eco: zapomniany rękopis dzięki dociekliwości młodziutkiej doktorantki z UAM staje się niezwykle cennym materiałem badań nad staropolszczyzną. Czy może pani powiedzieć coś więcej na temat tego tajemniczego rękopisu?
Zacznijmy od tego, że historyk języka polskiego ma do dyspozycji stosunkowo niewiele tekstów, na których mógłby pracować. To jest szczególnie bolesne, jeśli przyjrzymy się naszym sąsiadom Czechom, którzy rękopisów średniowiecznych w języku narodowym mają znacznie więcej niż my, podobnie zresztą Anglicy czy Francuzi. Tymczasem u nas zachowało się ich naprawdę niewiele. To rodzi postawę, skądinąd oczywistą, że im mniej mamy rękopisów, tym bardziej cenimy to, co mamy. „Kazania augustiańskie” w obrębie tych tekstów są szczególnie wyjątkowe.
Dlaczego?
Mamy do czynienia z fragmentem rękopisu, o którym niewiele wiemy. Dwie składki, które jakimś cudem ocalały do naszych czasów. Nie wiemy, co stało się z pozostałymi składkami, nie wiemy nawet, czy kiedykolwiek były ze sobą zszyte. Manuskrypt zawiera łacińskie materiały kaznodziejskie na trzy niedziele ze środka roku liturgicznego. Jako że nie mamy początku i końca, to zaczynamy czytać tekst od środka. I gdyby zatrzymać się na tym, co zostało zapisane po łacinie, ten rękopis nie miałby dla nas szczególnej wartości. Powiedzielibyśmy, że są to dość typowe materiały kaznodziejskie, które zawierają informacje potrzebne do przygotowania kazania. To, co czyni ten tekst wyjątkowym i niezwykle interesującym dla historyka języka polskiego, to elementy, które zostały dopisane do tekstu łacińskiego, być może ręką tego samego pisarza, nieco później.
Czyli mówimy o swego rodzaju średniowiecznych notatkach?
Dokładnie. Na pierwszych trzech kartach rękopisu znajdują się na marginesach i w interliniach pomiędzy tekstem łacińskim bardzo liczne dwujęzyczne, polsko-łacińskie dopiski. Stanowią one, wbrew temu, co myśleli pierwsi wydawcy tego rękopisu, swego rodzaju adaptację tekstu łacińskiego. „Kazania augustiańskie” zostały wydane w 1907 roku przez Konstantego Czajkowskiego i Jana Łosia, a potem na długie lata zapomniano o nich. Jedyne wzmianki pojawiały się w najbardziej podstawowych kompendiach o literaturze polskiego średniowiecza. Niestety, wszędzie tam powtarzano błędne ustalenia Łosia i Czajkowskiego z 1907 roku.
Czyli, jak rozumiem, Łoś i Czajkowski nie wiedzieli, z czym mają do czynienia?
Rzeczywiście, pomylili się - i to po dwakroć - w swojej szybkiej i dość pobieżnej ocenie tego rękopisu. Po pierwsze uznali, że mamy do czynienia z dwoma kazaniami, natomiast analiza struktury rękopisu pozwoliła stwierdzić, że są to zaledwie dwie części całego, znacznie większego materiału kaznodziejskiego. Po drugie stwierdzili, że notatki są tłumaczeniem tekstu łacińskiego. Tymczasem moje szczegółowe analizy i porównania tego, co znajduje się w interliniach i na marginesach, w stosunku do tego, co ja nazywam łacińskim tekstem głównym, pokazały, że oba te materiały różnią się na wielu poziomach. Jeśli chodzi o treść, to rzeczywiście została ona zaczerpnięta z łacińskiego tekstu. Natomiast jeśli chodzi o realizację, to polsko-łacińskie dopiski są znacznie bardziej rozbudowane.
Cały wywiad dostępny na Uniwersyteckie.pl
fot. Adrian Wykrota