Data publikacji w serwisie:

Żydzi na Uniwersytecie Poznańskim

Z prof. Rafałem Witkowskim rozmawia Magda Ziółek

Czy gdyby nie apel Macieja Zaremby Bielawskiego, wydarzenia, które miały miejsce na UP, nie zostałyby ujawnione? Czy byliście Państwo jako historycy świadomi tego, co wówczas działo się tu, w Poznaniu?

Kwestia antysemityzmu żydowskiego w przedwojennym Poznaniu była już wcześniej poruszana przez historyków, ale brakowało prac poświęconych ściśle naszej uczelni. I właśnie jubileusz Uniwersytetu Poznańskiego stał się inspiracją do prowadzenia badań. Prof. Maciej Michalski zainteresował się dokumentami w archiwum uniwersyteckim, ja szukałem materiałów w archiwum państwowym. Kiedy wymieniliśmy się wrażeniami po lekturze archiwaliów, doszliśmy do wniosku, że warto przygotować osobną publikację. W tym czasie rozpoczęła się również dyskusja zainicjowana przez Macieja Zarembę Bielawskiego dotycząca tablicy przypominającej o antysemickich ekscesach w murach uczelni. Włączyło się w nią poznańskie środowisko i wystosowało list otwarty do uczelni. W konsekwencji rektor UAM Andrzej Lesicki powołał interdyscyplinarny zespół, którego zadaniem było zainicjowanie badań o prześladowaniach Żydów na przedwojennym Uniwersytecie Poznańskim.

Czy nie boicie się Państwo zarzutów, że budujecie czarny PR wokół uczelni, która jeszcze niedawno świętowała swoje 100-lecie?

Jako naukowcy jesteśmy odpowiedzialni za przeprowadzenie badań w sposób kompleksowy, krytyczny i zgodny w warsztatem naukowym. Kiedy pani pyta o czarny PR, to ja postawię pytanie, co bardziej szkodzi uniwersytetowi: otwarta i odpowiedzialna dyskusja o trudnych sprawach, czy milczenie i ukrywanie prawdy? Przed 1989 r. z powodów politycznych prowadzenie tego rodzaju badań nie było możliwe. Myślę, że poznanie tego fragmentu przeszłości naszej uczelni było naszym obowiązkiem, spóźnionym o jedną lub dwie dekady.

Z zachowanych dokumentów wiemy, że działania władz uczelni zmierzały do wykluczenia osób pochodzenia żydowskiego z UP. Na czym one polegały?

Tego rodzaju działania miały różny wymiar i charakter, ale na pewno nie można ograniczyć ich tylko do władz uczelni. Dla przykładu, na jednym z pierwszych posiedzeń senatu Wszechnicy Piastowskiej przyjęto uchwałę o ograniczeniu procentowym przyjmowanych studentów pochodzenia żydowskiego oraz niemieckiego spoza obszaru dawnej pruskiej Prowincji Poznańskiej (do 2 procent ogólnej liczby). Mimo fiaska wprowadzenia numerus clausus, czyli ograniczenia liczby studentów na poszczególnych wydziałach drogą ustawową, takie działania podejmowano oddolnie. W latach trzydziestych organizacje studenckie i partie polityczne otwarcie propagowały ideę numerus nullus, czyli wprowadzenia całkowitego zakazu studiowania dla Żydów, a także dążyły do wprowadzenia tzw. „getta ławkowego”, czyli wyznaczenia miejsca w sali wykładowej tylko dla studentów żydowskich, którzy otrzymywali stosowną adnotację o swoim pochodzeniu w indeksie. Wiele korporacji studenckich, organizacji studenckich (np. Bratnia Pomoc) i zawodowych (np. prawnicy, lekarze) zmieniało statuty, przyjmując tzw. „paragraf aryjski” (po 1933 r.). W praktyce oznaczał on albo usunięcie albo nieprzyjmowanie Żydów do tychże organizacji, gdyż o członkostwie decydowało wyznanie, i to najczęściej „wyznanie od urodzenia”. Wiele z tych zjawisk występowało obok siebie, ale ich natężenie wyglądało zdecydowanie inaczej w latach 20. oraz w drugiej połowie lat 30., kiedy aktywność różnych środowisk politycznych wewnątrz i poza strukturami uniwersytetu, przyniosła bardziej radykalne formy, często związane z fizyczną przemocą. Ówczesna prasa opisywała tego rodzaju wydarzenia, inicjowane przez studenckie bojówki. Zachowały się również policyjne raporty.

Cały artykuł dostępny na Uniwersyteckie.pl

tekst: Magda Ziółek

fot. Adrian Wykrota