20 marca obchodzimy Międzynarodowy Dzień Wróbla. Ostatnio jest o nim bardzo głośno. Dziennik „The Independent” ufundował nagrodę w wysokości 5 tys. funtów dla autora artykułu wskazującego główną przyczynę masowego wymierania tych ptaków na Wyspach. W Chinach kiedyś traktowany jako wróg, dziś wspierany jest przez rząd. Czy faktycznie ten gatunek jest potrzebny? Ja stwierdza profesor Jakub Kosicki – kierownik Zakładu Biologii i Ekologii Ptaków UAM – wróbel domowy to przede wszystkim element naszej rodzimej fauny i także naturalny „eliminator” uciążliwych dla człowieka owadów. Ponadto wróbel to bardzo dobry model do badań nad nagromadzeniem w środowisku metali ciężkich pochodzących przede wszystkim ze smogu fotochemicznego. To właśnie ptasie pióra są bardzo dobrym akumulatorem tych substancji, przez co można jednoznacznie stwierdzić, jak bardzo nasze środowisko jest zanieczyszczone.
Profesor dodaje także, że jedną z przyczyn zmniejszenia populacji wróbla jest między innymi postęp technologiczny w gospodarstwie, czy zanieczyszczenia środowiska substancjami chemicznymi – Rozwój sieci autostrad w Polsce spowodował gwałtowne pojawienie się nowej terenowej przeszkody, co do której wróble, a także inne gatunki nie były pierwotnie przyzwyczajone. Mowa tutaj oczywiście o ekranach akustycznych, o które regularnie rozbijają się ptaki, wśród których dużą część stanowią właśnie wróble. Kolejna przyczyna to zanieczyszczone powietrze. Jest szkodliwe nie tylko dla ludzi, ale i dla kręgowców z wróblami włącznie.
Co więc należy zrobić, by chronić wróbla? – Przede wszystkim racjonalnie dokarmiać ziarnami zbóż w okresie zimowym w odpowiednich miejscach (np. w karmnikach), wieszać skrzynki lęgowe. Podczas termomodernizacji budynków przygotować alternatywne miejsca gniazdowe. I zredukować populacje miejskich kotów – dodaje z uśmiechem profesor Jakub Kosicki.
opracowała: Marta Duszyńska