1 września 1939 roku, o godz. 4:45, bez wypowiedzenia wojny, wojska III Rzeszy zaatakowały Polskę na całej długości granicy polsko-niemieckiej oraz z terytorium Moraw i Słowacji. Linia frontu wynosiła blisko 1600 km, co stawiało II Rzeczpospolitą w bardzo trudnym położeniu. Jak mówi dr Paweł Stachowiak z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa, przyszłość Poznania była przesądzona jeszcze przed rozpoczęciem Kampanii Wrześniowej:
- Los Poznania został rozstrzygnięty już przed niemieckim atakiem na Polskę, nie przewidywano aktywnej obrony miasta, miało być ono „wydane na okupację". Wielkopolska nie leżała również na głównym kierunku ataku wojsk niemieckich, Poznań został zajęty dopiero 10 września, gdy Wehrmacht szturmował już Warszawę. Pierwszy dzień wojny był jednak dla naszego miasta tragiczny, kilkukrotne naloty spowodowały poważne zniszczenia i śmierć ponad 200 osób – mówi Stachowiak. - Bombardowana była Ławica, Jeżyce, rejon Dworca Głównego i Zakładów Cegielskiego. Poznaniacy nie byli świadomi losu jaki ich czeka, większość ufała zapewnieniom o trwałości państwa i wartości sojuszy. Reakcją na wydarzenia pierwszych dni wojny było więc gorzkie rozczarowanie, szczególnie wówczas gdy 2 września miasto opuścili prezydent Tadeusz Ruge, wojewoda Ludwik Bociański i prymas August Hlond, na posterunku pozostał jedynie niezawodny Cyryl Ratajski. Miasto zdobyte w 1918 r. wysiłkiem Powstańców Wielkopolskich zostało oddane bez walki. To bolało! – konstatuje dr Paweł Stachowiak.