Doktor Maciej Behnke jest absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu oraz adiunktem na Wydziale Psychologii i Kognitywistyki UAM. Jego zainteresowania badawcze koncentrują się na roli pozytywnych emocji w kontekście występów e-sportowych. Naukowiec ma na swoim koncie dwa granty NCN poświęcone rywalizacji e-sportowej, a także kilkanaście publikacji. Zapraszamy do lektury wywiadu z dr. Behnke, opublikowanego na łamach Życia Uniwersyteckiego.
Co łączy e-sport z tradycyjnym sportem? Czy fakt, że spędzam długie godziny, grając w gry wideo, sprawia, że jestem e-sportowcem?
– Nie widzę w tym problemu, aby e-sport nazywać sportem, a graczy – sportowcami, dla mnie to taka sama dyscyplina sportu jak każda inna. To trochę tak jak z grą w szachy – swego czasu w gronie filozofów sportu toczyły się dyskusje dotyczące tego, czy jest to dyscyplina sportowa, czy nie. Dziś nikt nie ma co do tego wątpliwości. Ale aby rozwiać pani wątpliwości, posłużę się definicją sportu. Otóż zdaniem teoretyków, aby dana aktywność została uznana za sport, musi spełniać siedem kryteriów. Powinna ona mieć charakter zorganizowany, oparty na rywalizacji i wytrenowanych umiejętnościach, posiadać elementy zabawy i mieć szeroką widownię, a także stabilność instytucjonalną, która czyni ją ważną aktywnością społeczną. W mojej opinii e-sport spełnia wszystkie te kryteria. Jeśli gracz trenuje, to moim zdaniem ma pełne prawo do tego, aby nazywać go sportowcem.
Ale trudno sobie wyobrazić rozgrywki w Counter-Strike na igrzyskach olimpijskich.
– Dlaczego? Byłbym ostrożny z tego typu stwierdzeniami, zwłaszcza jeśli prześledzi się historię igrzysk olimpijskich. Problemem dla mnie, w kontekście tej gry, byłaby jej dosłowność. Ale możemy sobie wyobrazić taką sytuację, w której twórcy CS zmieniają grafikę i wprowadzają drobną korektę zasad gry. Zamiast podziału na „dobrych” i „złych” wystawiają dwa równoważne zespoły. Gracze zaś, którzy odpadli z rozgrywek, odchodzą z planszy zamiast umierać i wszystkich tych dodatkowych efektów. Mam wrażenie, że takie zmiany sprawiłyby, że CS nie różniłby się wiele od klasycznych sportów walki. W sporcie równie ważna co rywalizacja jest publiczność – to ona decyduje o popularności danej dyscypliny, a to znów przekłada się na dochody. E-sport jest na fali wznoszącej, to obecnie najszybciej rozwijająca się gałąź sportu. Jestem autentycznie ciekawy, czy za jakieś 20 lat organizatorzy igrzysk olimpijskich nie będą zabiegać, aby w programie pojawiły się turnieje e-sportowe. Mam wrażenie, że wszystko zmierza właśnie w tym kierunku.
Poza przemocą, o której pan wspomniał, e-sport również nie kojarzy się jako zdrowa forma spędzania wolnego czasu, nagromadziło się wokół niego sporo negatywnych skojarzeń.
– Ja na co dzień patrzę na świat z pozytywnej perspektywy i staram się zauważać dobre aspekty e-sportu, więc mnie kojarzy się akurat dobrze. Wydaje mi się, że wiele negatywnych skojarzeń wynika ze stereotypów i nieuzasadnionych porównań. Jeśli chodzi o zdrowotność e-sportu, to oczywiście nie ma on tak pozytywnego wpływu na układ krążenia czy mięśniowy jak tradycyjne sporty, ale na pewno bardzo mocno stymuluje nasz mózg, dzięki czemu istnieją pomysły na wykorzystanie gier wśród osób ze srebrnej generacji, które takiej stymulacji potrzebują. Na zdrowie można spojrzeć też od strony nie tylko fizycznej, ale też społeczno-psychicznej. Znów w e-sporcie nie mamy możliwości fizycznego kontaktu z innymi graczami, jak dzieje się to na przykład w grach zespołowych, ale z naszych badań wiemy, że e-sport wybierają osoby o innym profilu osobowościowym. Z reguły są to osoby mniej ekstrawertywne, więc być może taki poziom kontaktu z innymi jest dla nich bardziej komfortowy.
Czytaj dalej na Uniwersyteckie.pl: Dr Maciej Behnke. Pozytywnie o e-sporcie
fot. Łukasz Gdak