„Retencja dolinna, ze względu na skurczoną przestrzeń rzek, jest na poziomie 6%, a powinna wynosić 15%. Osiągnięcie takiego poziomu chroniłoby zarówno przed powodzią, jak i suszą.”
O rzekach, powodzi i czystości wód z prof. UAM Renatą Graf z Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych na łamach Życia Uniwersyteckiego rozmawia Ewa Konarzewska-Michalak.
Czy rzeki należy regulować, czy też nie? Zdania są podzielone.
– Należy spojrzeć na ten problem z dwóch stron. Najpierw odpowiedzmy na pytanie: czym jest regulacja? To istotna ingerencja w układ hydromorfologiczny biegu rzeki, polegająca na jego skracaniu, prostowaniu i pogłębianiu koryta. Już od tysięcy lat ludzkość ingeruje w układy korytowe, by wykorzystywać rzeki do transportu.
Regulacja rzek zaspokaja również potrzeby energetyki wodnej w zakresie pozyskiwania energii elektrycznej. Warto dodać, że przemysł i energetyka są największymi poborcami zasobów wodnych w Polsce. W przypadku energetyki duży pobór przekłada się na produkcję nowych mediów, co w pewien sposób rekompensuje ten wydatek, ale niezależnie od tego ingerencja w zasoby i bieg rzek jest znaczna.
Na terenach miejskich odcinki rzek kanalizujemy w celu szybkiego odprowadzenia wody. W ten sposób pozbywamy się jej nadmiaru, który warto byłoby zatrzymać i wykorzystać do potrzeb gospodarczych, obecnie zaspokajanych wodą wodociągową wysokiej jakości. Wodę z opadów można zatrzymać w systemach związanych z zieloną czy niebieską infrastrukturą.
Rzeki pełnią ważną funkcję w gospodarce, ale nie należy zapominać, że regulacja przekłada się na obniżenie funkcji środowiskowych ekosystemu rzecznego. Nadmierna ingerencja w układ hydromorfologiczny poprzez regulację cieków obniża stan ekologiczny wód.
Czy większość rzek w Polsce jest regulowana?
– Przekształconych jest nawet 90% wód powierzchniowych. Duże systemy rzeczne są regulowane w wysokim stopniu. Dotyczy to na przykład niektórych odcinków biegu Odry, ale są też odcinki z wysokim potencjałem przyrodniczym, jak obszary Natura 2000. Dużych rzek nie wykorzystujemy tylko gospodarczo i przemysłowo.
Od wejścia do Unii Europejskiej zaczęliśmy wdrażać Ramową Dyrektywę Wodną, która nakłada na państwa wymóg osiągnięcia dobrego stanu i potencjału ekologicznego wód, co oznacza ograniczenie zanieczyszczeń i zmniejszenie ingerencji. Dyrektywa zwraca uwagę, że użytkownikiem wód jest nie tylko człowiek, ale również środowisko przyrodnicze.
Po tegorocznej powodzi pojawiły się głosy za powrotem do bardziej naturalnego biegu rzek, co może zapobiec silnym zniszczeniom w przypadku kolejnych takich zdarzeń. Co pani o tym sądzi?;
– Obecnie obserwuje się tendencję do renaturyzacji rzek, czyli podjęcia działań odtwarzających dawne cechy systemu hydrologicznego. Proces renaturyzacji to „dawanie przestrzeni rzekom”. Polega między innymi na pozbyciu się urządzeń hydrotechnicznych, co jest kosztowne. W 2020 roku opracowano Krajowy program renaturyzacji wód powierzchniowych realizowany przez Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. Określa on potrzebę renaturyzacji dla 90% jednolitych części wód rzecznych i dla 57% części wód jeziornych.
Wskazano kilkanaście obszarów priorytetowych, dla których renaturyzacja powinna być prowadzona w pierwszej kolejności. Działania te służyłyby jako wzór do aplikowania w całym kraju. W tej chwili są to niewielkie projekty, dotyczące małych systemów rzecznych, które zachowały pewien stopień naturalności. Większych rzek nie można pozbawić funkcji gospodarczych, a ich renaturyzacja jest możliwa tylko fragmentarycznie.
Czytaj dalej na Uniwersyteckie.pl: Prof. Renata Graf. Tylko 1 procent czystej wody w rzekach
fot. Władysław Gardasz