Data publikacji w serwisie:

Mickiewicz czy Słowacki? Ranking romantyków

Z okazji rozpoczynającego się właśnie Roku Romantyzmu Polskiego niestrudzona Redakcja witryny Rankingi (witryna funkcjonująca w ramach sieci wewnętrznej Intranet – przyp. red.) postanowiła sprawdzić, czy romantyczna literatura wciąż inspiruje, czy po dwóch stuleciach ludzkość nadal czyta i analizuje twórczość nie tylko polskich, ale także światowych romantyków.

A czyż może istnieć lepsza metoda analizy poezji i prozy romantycznej, z całą jej duchową głębią i finezją formalną, niż zebranie w Excelu danych bibliometrycznych pobranych z baz Scopus i Web of Science? To dzięki nim dowiemy się, czy gdzieś, w jakichś uniwersyteckich zakamarkach rozsianych po całym świecie ktoś chwyta za pióro, zatapia jego stalówkę w kałamarzu i zaczyna pisać naukowy artykuł poświęcony dziełom Wordswortha, Coleridge'a lub Mickiewicza.

I być może wreszcie uda nam się rozstrzygnąć, który z dwójki naszych wieszczów, którzy by najchętniej zgrozą widoku swego zabili się społem, zwyciężył w tej odwiecznej rywalizacji o rząd dusz polskich czytelników.

Uwagi metodyczne

Wybór przedstawicieli romantyzmu poddanych dalszej analizie został dokonany przez Redakcję w sposób całkowicie subiektywny i niekonsekwentny. Po krótkiej analizie do dalszych obliczeń zakwalifikowano 34 autorów (w tym jednego podwójnego) z sześciu najbardziej romantycznych krajów świata (wyznaczonych metodą ekspercką).

Dane bibliometryczne pochodzą z baz Scopus i Web of Science. Dominacja publikacji w języku angielskim w tychże bazach jest jak wiadomo zupełnie niesubiektywna i nie deformuje rzeczywistości.

Żeby nadać naszej analizie pozory profesjonalizmu, wzięto pod uwagę wyłącznie publikacje typu article z ostatnich pięciu lat (2016-2020), a więc tak jak w rankingu szanghajskim. Następnie zmieniono zdanie i dodano także book chapters, a w przypadku Web of Science również: book, fiction & creative prose, poetry i script. Wszystko po to, by nie zawężać kierunków, w których może zmierzać inspiracja romantyczną literaturą.

Zdecydowano, że kryterium wyszukiwania będzie pojawienie się imienia i nazwiska w tytule publikacji. Samo nazwisko nie stanowiło wystarczającego kryterium, gdyż musieliśmy jakoś rozdzielić nieszczęsne siostry Brontë, wydobyć George Sand z dziesiątek tysięcy ziaren piasku, a Scottów, Blake’ów i Clare’ów z całej zbieraniny wszystkich Scottów, Blake’ów i Clare’ów tego świata. Niestety w efekcie pani Shelley znów musiała przeżyć rozstanie z mężem. Nie udało nam się odseparować obu Alexandrów Dumasów, więc uznaliśmy, że jest to jedna osoba – i tak nikt ich nie rozróżnia.

Takie ujęcie bez wątpienia skrzywdziło wielu naszych wrażliwców, najbardziej zapewne Byrona, Poego i Goethego, a na naszym podwórku Norwida. Pomogło za to Stendhalowi i Novalisowi, którzy nie używali imion, ani nawet nazwisk.

Nie zawężaliśmy tematyki publikacji – jeśli kogoś inspiruje Norwid w biologii molekularnej, niech i tak będzie.

Następnie naszych romantyków sprowadzono wprowadzono do Excela i znormalizowano dwiema metodami. Pierwszą jest analogiczne do rankingu szanghajskiego pierwiastkowanie. Drugą jest normalizacja inspirowana rankingiem Times Higher Education, dlatego najpierw poddaliśmy romantyków metodzie z-scoring (opartej o wartości średnie i odchylenia standardowe), a potem – by ich dodatkowo pognębić – także ­t-scoring. Następnie w obu wariantach obliczono wartości wskaźnika całkowitego, będącego średnią wartości z obu baz danych. Ostateczny wynik każdego romantyka jest procentem najwyższej wartości w całej romantycznej populacji.

Wyniki analizy

Cóż, to była nierówna walka. Można się było spodziewać, że proza pokona poezję. Ale i tak wyniki są bardzo ciekawe (patrz tabela).

W pierwszej piątce aż cztery osoby parały się prozą (chociaż Poe poezją również). Ale gdyby spojrzeć osobno na prozaików i poetów, to w obu kategoriach zdecydowanie zwyciężyły kobiety! Wyniki Jane Austen, Charlotte Brontë i Mary Shelley nie są wielkim zaskoczeniem – ich powieści do dziś cieszą się niesłabnącą popularnością, o czym świadczą kolejne ekranizacje ich dzieł (przynajmniej jedna na pokolenie).

Natomiast wynik Emily Dickinson jest imponujący. Nie dość, że pokonała wszystkich panów poetów, to jeszcze w ogólnym rachunku ustąpiła jedynie Jane Austen.

A jak tam nasi panowie Mickiewicz i Słowacki? Cóż, wydaje się, że muszą się jeszcze dużo nauczyć od Emily Dickinson. Być może powinni publikować więcej po angielsku? ​​​​​​​W każdym razie oficjalne stanowisko Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu jest takie, że cieszy się, że wygrał jego faworyt. Być może pomogła mu zbieżność nazwisk.

Kolejna refleksja wiąże się z listą lektur szkolnych – na których miejscach znajdują się autorzy, których kazano Państwu czytać w szkole?

Podsumowanie

Ogólnie trzeba jednak przyznać, że wyniki uzyskane przez romantyków nie są imponujące. W wartościach bezwzględnych większość z nich osiągnęła kilkadziesiąt publikacji w ciągu 5 lat.

Być może znów potrzeba nam kolejnego "roku bez lata", by mógł narodzić się nowy "współczesny Prometeusz", który zwróci naszą uwagę na rozterki i dylematy tak poruszające dusze romantyków. Ale kto wie, może za 200 lat ktoś wspomni TEN pandemiczny rok i będzie go rozumiał właśnie przez pryzmat literatury, która w nim się narodziła?

Autor artykułu: Piotr Szmatuła